Tegoroczna wczesno wiosenna wyprawa do Andaluzji udała się nad podziw. Tak idealnej pogody nie mieliśmy w czasie żadnego z poprzednich wyjazdów. Wymarzone dwadzieścia klika stopni i bezchmurne niebo. Jak tydzień długi można było kontemplować wszystkie odcienie błękitu!
Południe Hiszpanii chyba dla większości przybyszów ma urok szczególny; ta spalona słońcem, na potęgę obsadzona drzewkami oliwnymi, z lekka czerwona ziemia zdaje się bardzo skutecznie roztaczać przed przybyszami swój powab. Mami ich przestrzenią, intensywnymi kolorami i spokojem, którego na próżno szukać w innych częściach Półwyspu Iberyjskiego. No, znajdziemy go może jedynie jeszcze w Estremadurze. Wczesną marcową porą nawet w pobliżu największych atrakcji turystycznych człowiek nie czuje się zadeptany przez tabuny innych, żądnych wrażeń przybyszów i ten fakt potrafiliśmy docenić.
Pełny tydzień przemierzaliśmy andaluzyjską ziemię winno-architektonicznym szlakiem, odwiedzając najpiękniejsze zakątki tej mogącej poszczycić się wyjątkową historią krainy. To tutaj muzułmanie przebywali najdłużej, do 1492 roku, czyli momentu odbicia Granady przez wojsko Królów Katolickich i to na tej ziemi spuścizna Maurów jest największa. Jak wspaniałe pozostawili po sobie obiekty, mogliśmy przekonać się, spacerując po ogrodach Alhambry, zadzierając wysoko głowy, próbując ogarnąć wysublimowane piękno La Giraldy w Sewilli, czy gubiąc się w nieprawdopodobnym gąszczu kolumn w La Mezquicie w Kordobie. W Jerez de la Frontera oglądnęliśmy pokaz unikatowej klasycznej jazdy konnej szkoły iberyjskiej, charakteryzującej się niezwykłą lekkością ręki w prowadzeniu zrównoważonego konia. Podróż po andaluzyjskiej krainie byłaby niepełna bez wysłuchania pieśni i obejrzenia pokazu tańca flamenco, który narodził się właśnie tutaj. Tabla Flamenco Puro Arte w Jerez oferuje pokaz flamenco na najwyższym poziomie, szkoda tylko, że wielki z nim dysonans stanowi podawane wino. Długo się zastanawialiśmy, z jakiego miejsca w Hiszpanii oni wzięli tak kiepski przykład napoju Dionizosa, który gdyby go spróbował, niechybnie poczułby się mocno urażony. Dobrze, że następnego dnia w planie mieliśmy wizytę w winiarni Cortijo de Jara. Położona na odludziu, prowadzona przez braci Ángulo posesja ma w sobie coś, co przypada do serca każdemu, kto tylko przekroczy progi zabytkowego, porażającego bielą, absolutnie uroczego cortijo. Trudno roztrząsać, czy o wyjątkowości miejsca stanowią osobowości prowadzących winiarski biznes braci, rezydujące na brzegach pobliskiego stawu ptactwo masowo ściągające wieczorową porą na spoczynek czy też doskonałe, tworzone prze młodą enolożkę Teresę Castillo wina, których magia jest niezaprzeczalna. Zapewne składa się na nią wszystko. A do tego wspaniała oliwa! Doprawdy, trudno nam się było stamtąd oddalić.
Po odwiedzinach w jeszcze jednej bodedze, w której powstają czerwone niewzmacniane wina wytrawne zgodnie stwierdziliśmy, że w Andaluzji pod tym względem naprawdę wiele dobrego się dzieje. Znacznie większy problem mieliśmy tym razem z tzw. klasyką, czyli powstającymi z odmiany palomino fino białymi winami wzmacnianymi znanymi w świecie pod nazwą sherry, których zrozumienie nie do końca stało się udziałem grupy. Tak jakby Andaluzja nie otworzyła się przed niektórymi do końca, zapraszając do kolejnej wizyty. Cóż, czasami bywa i tak. Na pewno nie należy żałować, bo wiele jest tam jeszcze do odkrycia.