Relacja z wyjazdu Festiwal Pucciniego w Toskanii, który odbył się w sierpniu 2018 roku.
Toskania kusi swym niezaprzeczalnym urokiem o każdej porze roku, ale żeby wybrać się do niej w środku lata członkowie Klubu Domu Wina musieli mieć jakiś naprawdę ważki powód.
Generalnie rzecz biorąc w lipcu i sierpniu wystrzegamy się nie tylko winnic, ale w ogóle wycieczek europejskich ze względu na upały i tłumy turystów. Jeśli chodzi o Półwysep Apeniński wyjątki robimy tylko w dwóch przypadkach i tym razem mieliśmy do czynienia z jednym z nich – festiwalem operowym w Torre del Lago, podczas którego wystawiane są dzieła Giacoma Pucciniego.
Ale skoro już zdecydowaliśmy się na sierpniowy wyjazd do Włoch, to oprócz uczestnictwa w spektaklach operowych, postanowiliśmy pobyt na tej niewątpliwej urody ziemi wykorzystać i jeszcze to i owo zobaczyć. Czasu starczyło akurat na wizytę na Polu Cudów w Pizie, gdzie wznoszą się niepowtarzalne, na zawsze zapadające w pamięć przykłady średniowiecznego budownictwa: wyjątkowej urody katedra, znana wszystkim jako Krzywa Wieża budowla w założeniu mająca być wolnostojącą dzwonnicą, olbrzymie baptysterium i Camposanto.
Z oczywistych względów odwiedziliśmy także Lukkę – rodzinne miasto Pucciniego, w całości otoczone pierścieniem murów obronnych. Zachwycił nas jego klimat, na który składają się wąskie uliczki, niewielkie place, imponujące świątynie, a w szczególności niecodzienny główny plac – Piazza Anfiteatro – będący nie czym innym, jak obudowanym rzymskim amfiteatrem. Skupiając się głównie na miejscach związanych z życiem i twórczością Pucciniego odwiedziliśmy muzeum zorganizowane w jego domu w Torre del Lago, gdzie przez lata mieszkał i komponował, a także zawitaliśmy do kurortu Viareggio, dokąd przeprowadził się pod koniec życia.
W specjalnie wzniesionym na potrzeby festiwalu amfiteatrze, za którym podziwiać można ciemne wody ukochanego przez Pucciniego jeziora Massaciuccoli, wysłuchaliśmy dwóch jakże odmiennych w charakterze i scenografii oper – pełnej przepychu i kolorów Turandot oraz niezwykle minimalistycznej w środkach wyrazu, ale jakże pięknej Madame Butterfly, zajmującej od zawsze w sercu mistrza miejsce szczególne. W pewnym sensie także podążając szlakiem Pucciniego, wszak wiadomo, że maestro bez wina nie wyobrażał sobie życia, odwiedziliśmy jedną z winiarni w apelacji Colline Lucchesi – maleńką, rodzinną, przepięknie położoną Colle Verde, gdzie oprócz kilku powstających w mikroskopijnych ilościach win spróbowaliśmy także znakomitej toskańskiej oliwy. W takiej konfiguracji Toskania letnią porą okazała się być wyborem zdecydowanie wartym uwagi i to na tyle, by wyjazd jeszcze nie raz powtórzyć.