Relacja z wycieczki do Wietnamu i Kambodży, która odbyła się na przełomie listopada i grudnia 2024 roku.
Wietnam rzadko odwiedzamy podczas naszych winiarskich eskapad; wyjazd pod koniec 2024 roku raptem był drugi w historii. Wróciliśmy do tego niesamowitego kraju dokładnie po dziesięciu latach. A miejsce to niezwykłe; z jednej strony naznaczone licznymi wpływami chińskimi, z drugiej przesycone zapachami pobliskich Indii. Także niemal stuletnie francuskie panowanie odcisnęło na nim wyraźne piętno.

Ta prawdziwa mieszanka kulturowa wespół ze wspaniałymi krajobrazami, fascynującymi zabytkami i nieprawdopodobnie smakowitą kuchnią – przez wielu uważaną za najlepszą w całej Azji – sprawiają, że w Wietnamie jest się czym zachwycać. Tym samym podczas podróży oprócz zwiedzania można, a nawet należy, próbować znakomitych lokalnych potraw, doskonałej zielonej herbaty, świetnej kawy, a także, co dla wielu może stanowić sporą ciekawostkę, niczego sobie win. Dodatkowo na przełomie listopada i grudnia, gdy u nas szaro i buro, cieszyć się słońcem, przyjemnymi temperaturami i błękitnym niebem. Chociaż ono akurat jednego dnia zrobiło nam psikusa zasnuwając się szarymi chmurami, z których lunął rzęsisty deszcz. Wówczas nie pozostało nam nic innego jak przywdziać wyjątkowej urody foliowe płaszczyki i realizować program, który owego feralnego dnia przewidywał wycieczkę do Delty Mekongu. Ale i tak było pięknie!

Podczas kilkunastodniowej podróży po tym fascynującym kraju pod względem kształtu porównywanym często do „bambusowego pręta z dwiema miseczkami ryżu” mieliśmy okazję poznać ukształtowaną pod wpływem chińskim kuchnię północy, odwiedzić winiarskie zagłębie kraju czyli Dalat, gdzie spróbowaliśmy naprawdę dobrych win z linii Château Dalat powstających w winiarni Ladora, zaglądnęliśmy na farmę jedwabników by poznać tajniki produkcji znakomitej jakości jedwabiu, a na plantacji kawy wśród listowia wypatrywaliśmy cywet, dzięki którym powstaje jedna z najdroższych kaw świata.

Zaznajamianie się z południową częścią kraju zaczęliśmy od wizyty w miejscu doprawdy niezwykłym – Winnym Zamku wzniesionym nieopodal nadmorskiego kurortu Mui Ne. Trzeba przyznać, że ciekawostka to nie lada; wybudowany na wzór europejskich posiadłości winiarskich obiekt, pod względem architektonicznym rzeczywiście zamek, z piwnicami wypełnionymi butelkami z winem, profesjonalną salą degustacyjną i na koniec, oczywiście, sklepem, w którym można kupić pamiątkowe gadżety i butelki znakomitego wina. Jednym słowem miejsce wygląda zupełnie podobnie do tych, które odwiedzamy podczas innych winiarskich wyjazdów, z tą tylko różnicą, że w okolicach Mui Ne nie robi się wina, chociaż krzewy winorośli, owszem, są… Wina, których spróbować można w Winnym Zamku nie są wytworami lokalnej produkcji; przybyły do tego okazałego miejsca z dalekiej Kalifornii! I trzeba przyznać, że wszystkie, których próbowaliśmy podczas tej niecodziennej degustacji, były naprawdę znakomite! Jednak o tym, że w Kalifornii potrafią robić wina, wiedzieliśmy już wcześniej. Tak czy siak, doświadczenie było ciekawe i na pewno miłe dla podniebienia, a okolica piękna.

Co innego Dalat – tam naprawdę robią wietnamskie wina z winogron uprawianych nieopodal; może nie w bezpośrednim sąsiedztwie winiarni, ale jednak niedaleko. Winiarnia zresztą sama w sobie robi wrażenie, degustacja poprowadzona była bardzo profesjonalnie, a wina, te z najwyższej linii, naprawdę dobre. Tym samym potwierdzamy, że obecnie w Wietnamie można znaleźć dobre wina lokalnej produkcji, tyle że może nie są dostępne na każdym kroku. W dużych miastach nie brak enotek, w których wśród licznych win importowanych bez większych problemów można znaleźć Château Dalat. Warto spróbować.

Jednak podczas tej wycieczki to nie wina były w centrum naszego zainteresowania; bardziej liczyła się kuchnia – to ona była motywem przewodnim wyprawy. Próbowaliśmy naprawdę rozmaitych specjałów, wśród których, pod względem oryginalności, na czoło wysunęły się dania z kobry królewskiej w wiosce wężowników, a w kategoriach ogólnych zupa pho w kilku różnych odsłonach spożywana na ulicy, między innymi w Hanoi w miejscu słynącym z jej przyrządzania. W ogóle to uliczne jedzenie jest w Wietnamie znakomite, a nocne przemieszczanie się między poszczególnymi punktami ze street foodem sajgońskimi ulicami na skuterach pozostanie w naszej pamięci jako jedno z najlepszych wspomnień tej wyprawy. Nie ulega wątpliwości, że wczuliśmy się w klimat kraju! Na koniec, w pobliskiej Kambodży, wędrowaliśmy po Angkor – zabytkowym kompleksie miejskim, jaki pozostał po dawnej stolicy Imperium Khmerskiego. Nie sposób go nie odwiedzić będąc w pobliżu; na pewno jest to miejsce, które powinno się raz w życiu zobaczyć i do którego pragnie się wrócić. Jeszcze tylko można dodać, że takie, o którym nie sposób zapomnieć.