Sankami po asfalcie

Dorota Romanowska
Październik 2016

Jeśli komuś się wydaje, że do zjazdu sankami potrzebny jest prawdziwy lub sztuczny, ale jednak śnieg, ten tkwi w błędzie. Jest na świecie takie miejsce, gdzie jak najbardziej oficjalnie i z pełnym przyzwoleniem miejscowych władz oraz niczego sobie prędkością wykonujemy saniami zjazd po mocno wyślizganym asfalcie, który pozostaje w pamięci na zawsze.

Mowa oczywiście o słynnym zjeździe saneczkowym ze wzgórza Monte na Maderze, gdzie w pobliżu kościoła Nossa Senhora do Monte znajduje się nader specyficzna zajezdnia z wiklinowymi saniami, wokół których kręcą się ubrani na biało Maderczycy w kapeluszach przewiązanych czarnymi wstążkami. To oni, stając na płozach wiklinowych koszy i odpychając się nogami, wprawiają je w ruch. Sanie momentalnie nabierają dużej prędkości i z takową mkną na odcinku około dwóch kilometrów, klucząc pomiędzy zaparkowanymi w okolicy samochodami, a nawet przecinając skrzyżowanie. Zdarza się, że sanki wchodzą w zakręt bokiem, co dodatkowo przysparza dreszczyku tej niecodziennej atrakcji. Najważniejsze, że przyodziani na biało „saneczkowi” kierują saniami z godną podziwu wprawą, tym samym turyści mogą czuć się bezpiecznie. W przeszłości taki zjazd był praktycznie jedynym sposobem, by przebywający w okolicy kuracjusze mogli szybko przemieścić się ze wzgórza do portu. Również tą drogą transportowano do stolicy wyspy owoce, warzywa oraz inne cięższe produkty. Dziś ten niecodzienny zjazd stanowi atrakcję turystyczną wyspy, której nie odmówi sobie chyba żaden przybysz. Tym bardziej, że zdecydowana większość odwiedzających wyspę wcześniej czy później wyląduje na górującym nad Funchal wzgórzu Monte, skąd roztacza się wspaniały widok zarówno na stolicę wyspy, jak i otaczający ją Atlantyk.

Można tu dotrzeć na kilka sposobów, włącznie z pieszą wędrówką, my jednak tradycyjnie wybraliśmy opcję autobusową. Siły postanowiliśmy oszczędzać na spacer po znajdującym się nieopodal rozległym ogrodzie tropikalnym, założonym przez zafascynowanego kulturą orientu José Berardo – portugalskiego biznesmena i kolekcjonera sztuki. Oprócz bujnej, zachwycającej soczystą zielenią roślinności to niesamowite miejsce skrywa wspaniałą kolekcję azulejos, obrazującą historię Portugalii, jak również nawiązujące do kultury chińskiej i japońskiej posągi smoków, buddy czy symbolizujących dostojeństwo i potęgę lwów chińskich. W tym miejscu naprawdę bez trudu można oderwać się od otaczającej rzeczywistości, ale będąc w okolicy, koniecznie trzeba było także odwiedzić pobliski kościół Nossa Senhora do Monte, gdzie w jednej z kaplic znajduje się grobowiec wygnanego na Maderę ostatniego cesarza Austrii i króla Węgier Karola I Habsburga.

Madera, choć pod względem terytorialnym nie poraża ogromem, jest w stanie oczarować przybyszów pod wieloma względami; nie brak tu fascynujących, prawdziwie dzikich krajobrazów, klimatycznych osad kuszących wyrobami lokalnego rękodzieła, wśród którego na plan pierwszy wysuwa się artystyczne hafciarstwo oraz jedyne w swoim rodzaju, wspaniale długowieczne wina. Choć obdarzona wdzięcznym mianem wyspy „wiecznej wiosny” potrafi zaskoczyć nader zróżnicowaną pogodą i to tego samego dnia; podczas gdy Funchal czaruje prawdziwie letnimi temperaturami i słoneczną aurą, po niedługiej chwili płaskowyż Paul da Serra potrafi przywitać przybyszów mgłami, przenikliwą wichurą i deszczem. Na pewno nie sposób się tu nudzić! Gdy do krajobrazowo-turystycznych atrakcji dodamy specyfikę powstających na wyspie win, zupełnie nie chce się jej opuszczać. Szczególnie, że u jednego producenta, jak choćby Henriques&Henriques Vinhos czy Blandy’s można spędzić i całe przedpołudnie z lubością delektując się wspaniałymi maderami w rozmaitych odsłonach. Degustując można coraz dalej sięgać w przeszłość, gdyż madery to najbardziej długowieczne wina świata!

Jednak po kilku dniach nasza bardzo już oswojona z maderami i prawdziwie w nich rozsmakowana grupa zgodnie z programem wycieczki zmuszona była udać się na kontynent europejski, by tam zbadać, co pod względem enologicznym dzieje się w lekko zapomnianym i słabo zaludnionym Alentejo. Odwiedzając kilka z tamtejszych winiarni, bardzo szybko zdaliśmy sobie sprawę, że kraina ta może i bardzo różni się od współczesnego, zabieganego świata, ale pod względem winiarskim rozwija się dynamicznie jak rzadko który region. Olbrzymie, przepięknie położone, w dużej mierze porośnięte lasami dębu korkowego i emanujące spokojem posesje zdają się być jakby zanurzone w odległej przeszłości, ale to tylko pozory. Winnice prowadzone są zgodnie z zasadami współczesnego winogrodnictwa, a wśród winogradów nierzadko natknąć się można na odmiany międzynarodowe, co w Portugalii nie jest takie częste. Wina zaś uosabiają cechy bliskie większości z nas; zachwycają mocą, ekstraktem, pełnią dojrzałego, soczystego owocu, wyraźnie zaznaczoną tanicznością. Są jak nieodrodne dzieci tej zachwycającej, skąpanej w południowym słońcu ziemi.

Nasze relacje z podróży

Aktualne oferty - Portugalia:

Wyjazdy winiarskie
kwiecień 2025

Portugalia dla wtajemniczonych – Lizbona i Alentejo

6 dni
2025
Wczytujemy więcej relacji...

Zapisz się do
naszego newslettera!