Tak o Sycylii pisał w początkach XX wieku D.H.Lawrence, wielki entuzjasta tej wspaniałej, wielokulturowej wyspy. Trudno o trafniejszą charakterystykę – rzeczywiście Sycylia, pomimo przynależności do Włoch, niewiele ma wspólnego z kontynentalną częścią kraju.
Ze względu na swe strategiczne położenie od zarania dziejów stanowiła łakomy kąsek – już w VIII wieku p.n.e. pojawili się tu Grecy, potem Rzymianie, Arabowie, Normanowie, Francuzi i Hiszpanie. Dla przybywających tu licznie turystów najważniejsze jest, że wszystkie ongiś władające wyspą cywilizacje pozostawiły po sobie liczne ślady w postaci świątyń, teatrów i kościołów. W powszechnie używanym w interiorze dialekcie sycylijskim wyraźnie widać naleciałości z innych języków, a i tutejsza kuchnia wyróżnia się obfitością pikantnych potraw oraz dominacją warzyw i ryb.
Również pod względem winiarskim wyspa stanowi jakby odrębny kontynent, bazując na autochtonicznych odmianach winorośli, z której od dobrych kilkunastu lat powstają znakomite wina. O tym wszystkim mogliśmy się przekonać naocznie podczas kilkudniowego pobytu na Sycylii wiosenną porą, czyli wtedy, gdy jest tu najpiękniej. Najpiękniej, bo soczyście zielono i kolorowo, gdyż dla większości roślin przypada wówczas pora kwitnienia. Aż trudno nam było wyobrazić sobie, że już praktycznie w czerwcu niemal wszystko będzie tu spalone słońcem.
Sycylia wabi przyjezdnych mnogością atrakcji rozmaitego typu, dlatego planując podróż w te strony od razu trzeba sobie postanowić, na czym chcemy się skupić, gdyż nie sposób odgarnąć wszystko za jednym zamachem. Udając się na kolejną klubową wyprawę, akurat nie mieliśmy problemów z ustaleniem priorytetów, gdyż dla wszystkich oczywistym było, że interesuje nas przede wszystkim wino. A jak wino, to i zachodnia część wyspy. Tak się składa, że zachodnie jej rubieże cały czas jeszcze pozostają na uboczu tych najbardziej utartych turystycznych szlaków. A może nam się tylko tak wydawało? W każdym razie w kwietniu tłumów nie spotkaliśmy i bez przeszkód mogliśmy nacieszyć oczy wspaniałymi mozaikami katedry w Cefalù, w spokoju pospacerować stromymi uliczkami Erice, zachłysnąć się wielkomiejskim urokiem Palermo czy w promieniach porannego słońca kontemplować nieskazitelne proporcje wznoszącej się na wzgórzu świątyni w Segesta.
Rozsmakowanie się w lokalnej kuchni i winach oraz niezapomnianych deserach, spośród których szczególnie przypadły nam do serca domowej roboty cannoli powstające w posiadłości Regaleali w samym sercu nieprzyjaznego sycylijskiego interioru, rozumie się samo przez się. Wszak prawda to powszechnie znana i nie ma w niej odrobiny przesady, że Sycylia to istny raj dla smakoszy.