W przypadku tego akurat wyjazdu termin wyprawa może się wydawać lekko przesadzony, gdyż z Krakowa do Tokaju jest zaledwie 350 km i droga zajmuje niewiele ponad sześć godzin. Po pokonaniu tego dystansu, z przystankiem na Słowacji czy też bez, docieramy do miejsca, gdzie powstają jedne z najwspanialszych słodkich win świata rozsławione przez królewskie dwory na przestrzeni wieków. Pod tym względem jesteśmy szczęśliwcami, gdyż wcale nie musimy udawać się aż do Bordeaux, by nacieszyć zmysły najbardziej wyrafinowaną słodyczą świata. Słodkie tokaje bowiem wbrew panującym modom mają się całkiem nieźle i nieustająco cieszą się powodzeniem wśród koneserów szlachetnych trunków. Wśród członków Klubu Domu Wina, którzy w słoneczny sierpniowy weekend postanowili odwiedzić tokajską ziemię na pewno ich nie brakowało. Co nie znaczy, że nie byliśmy w stanie docenić wielkiej klasy powstających w tym regionie w coraz większej ilości tokajów wytrawnych. Idealną wprost okazję do degustacji lokalnych win w rozmaitych odsłonach stanowił festiwal w Erdobeneye, gdzie przemieszczając się nieśpiesznie uliczkami maleńkiego miasteczka i zaglądając na poszczególne podwórka ze stoiskami oferującymi regionalne specjały można było wyrobić sobie zdanie na temat tego, co obecnie dzieje się w tym niewątpliwie historycznym regionie na winiarskiej mapie świata.
Ciekawym doświadczeniem była wizyta w winiarni Patrizius, gdzie podczas kolacji towarzyszyły nam specjalnie dobrane do menu tokaje – od całkowicie wytrawnych do sześcioputtonowych. Wycieczka w te strony nie byłaby kompletna bez rejsu po Bodrogu, który wraz z Cisą i unoszącymi się znad nich mgłami stwarzają warunki do rozwoju Botrytis cinerea na owocach tutejszej winorośli. Pobyt na Węgrzech zakończyliśmy wysłuchaniem uroczystego koncertu na dziedzińcu zamku w Szarospataku, który wespół ze wspaniałymi tokajami sprawił, że wyjazd na długo pozostanie w pamięci uczestników.