Poważny wyjazd enologiczny do Toskanii nie jest wycieczką śladem Liv Tyler z filmu Bertolucciego Ukryte pragnienia. To bynajmniej nie spacer wzdłuż słonecznego brzegu basenu – by na końcu znaleźć odpoczynek w chłodnej wodzie czy na leżaku.
Pobyt w krainie Dantego i Michała Anioła to zmaganie się z mnogością zakrętów i wysokością kolejnych stoków, żmudne poszukiwanie wybranego miejsca na podstawie licznych map i bezpośredniego kontaktu z mieszkańcami. To nieustające podejmowanie decyzji: czy kolejne castello lub inna casa są warte nadłożenia drogi? Czy czas pozwoli pójść za głosem instynktu – i można zjechać z wyznaczonej trasy, by spenetrować kolejną piwniczkę? Czy nasz lotniczy bagaż nie stanie się nad bagażem, gdy włożymy do niego kolejną butelkę oliwy? Czy karta aparatu pomieści jeszcze jedno – naprawdę ostatnie – zdjęcie przedstawiające najpiękniejszą – zapewne – z toskańskich panoram?
Szlakiem Ricasolich się nie da
Nasza wyprawa badawcza miała na celu rozpoznanie natury poszczególnych toskańskich miejsc. Do zadania podeszliśmy poważnie.
Pomiędzy Florencją a Sieną rozciąga się morze historii. Kilometry fortyfikacji i niegdysiejszych uzbrojeń, kraina bogata oliwą i winem – strategiczny obszar, który bronił systemem umocnień jednego miasta przeciwko drugiemu. Chianti Classico to wielkie piękno spadzistego krajobrazu, w którym las przeplata się z winnicami i drzewkami oliwnymi, rytm wyznaczają przecinki cyprysów, a niemal każde kolejne wzgórze kryje architektoniczną perłę lub perełkę.
Casa al Vento leży w sąsiedztwie Gaiole in Chianti. To prawdziwy Dom Wiatru – prócz szumu drzew cisza tego miejsca zadziwia. Najstarsza część kompleksu była mieszkaniem służby rodziny Ricasolich – przysłowie lokalne mówiło, że baron Ricasoli mógł przejechać z Florencji do Sieny, nie ruszając się ze swej posiadłości. Okolica jednak zamarła po pierwszej wojnie światowej – ludzie masowo emigrowali za chlebem do miast i sytuacja ta trwała do lat siedemdziesiątych. Obecnie posiadłość należy do rodziny Gioffreda, skoligaconej z rodziną Selvolini, posiadaczami Castello di Tornano. Casa al Vento to miejsce zagubione wśród ostatecznych kierunków, zaczajone na końcu trasy – idealne do spokojnego wypoczynku, z dala od największych traktów turystycznych.
Castello di Meleto – prawdziwy zamek, od 1968 roku własność Viticola Toscana Company. Najstarsza jego część pochodzi z XI wieku i została zbudowana obok znajdującego się tu opactwa Benedyktynów. Zamek był częścią umocnień Florencji przeciwko Sienie, dzisiaj pełni rolę coraz bardziej rozwijającego się kompleksu enoturystycznego. Pokoje znajdują się zarówno w części należącej do opactwa, jak i w stopniowo restaurowanej części zamkowej. Meleto skrywa takie skarby jak XVIII-wieczny teatr, w którym grywa latem trupa z Wenecji, średniowieczną toaletę, teraz częściowo zamienioną w maleńki lamus, salę bankietową, przeznaczoną głównie na potrzeby gości weselnych, wraz z komnatą dla nowożeńców i bardzo wygodne pokoje, choć zamek wymaga jeszcze dużych nakładów finansowych.
Właścicielem Castello di Cacchiano, leżącego obok miasteczka Monti in Chianti, jest baron Giovanni Ricasoli Firidolfi, potomek dawnych właścicieli całego bez mała regionu. Tradycja winifikacji sięga w tej rodzinie XII wieku, z tego czasu pochodzą zamkowe piwnice: średniowieczne kamienne mury, niemające końca korytarze, beczki ułożone wzdłuż ścian.
Do czasu drugiej wojny światowej rodzina Ricasoli dysponowała na zamku dwiema wieżami, zburzonymi przez amerykańskie bombardowania. Dzisiaj, na miejscu jednej z nich, znajdują się komnaty gościnne, a budynek wieńczą dwa tarasy. O świcie z wyższego z nich widać panoramę całej okolicy, ze Sieną na horyzoncie – mleczne mgły wstające znad okolicznych wzgórz, oponę chmur, przez którą przebijają się pierwsze promienie słońca. Wydaje się, że starczy wyciągnąć rękę, by dotknąć nieba – czasem niezwykle kapryśnego, bo okoliczne wzgórza powodują, że różnice pogody między sąsiadującymi ze sobą posiadłościami bywają ogromne. Gdy pada w Cacchiano, w położonym obok Lucignano może być piękna pogoda.
Miejsca kochanków
Castello di Lucignano należy od 1994 roku do Niemca Gerda Schué. Uroczy człowiek, prawdziwy poliglota, nabył zamek w Toskanii, choć myślał o znacznie mniejszej posiadłości, ale Lucignano zawojowało go swoją urodą – zdecydował się zmienić dotychczasowy styl życia i postanowił robić tu wina. Jego sala degustacyjna posiada dwa wielkie okna – jedno z widokiem na Cacchiano i resztę okolicy, drugie pozwalające obserwować podczas degustacji kadzie fermentacyjne. Nie każdy, jak wyjaśnia gospodarz, jest zainteresowany i ma dość czasu, by osobiście odwiedzić pomieszczenia, gdzie powstaje jego wino.
Jako ostatnie czekało na nas Castello di Tornano, podobnie jak Casa al Vento własność rodziny Selvolini. Zamek Tornano najpoważniej podchodzi do turystyki – najwyższej klasy prysznice, restauracja na zamkowym dziedzińcu, jacuzzi, basen oraz możliwość jazdy konnej. Tornano uwodzi gości nazwami pokoi biorącymi swe miana od imion sławnych kochanków: Romea i Julii oraz Paola i Franceski (z Boskiej Komedii Dantego). Zamek otaczają lasy, wiatr porusza nocą liśćmi palmy stojącej za oknem i domyka okiennice. Rano budzą nas ptasie śpiewy – nasz czas się kończy, nie pozostaje już nic więcej, jak znowu ruszyć w kierunku Bolonii.
Toskanię zwiedzaliśmy metodycznie: poznając prawdziwe zamki, domy ulokowane na szczytach wzgórz, wille oraz małe posiadłości. Doświadczyliśmy wielkiej gościnności wszystkich gospodarzy. Zarówno jedzenie, jak i przyjęcie oraz otoczenie spełniały – a zazwyczaj przekraczały – nasze oczekiwania, choćby pod względem ogrzewania budynków. Proroctwa bywalców skazywały na panujący wewnątrz obiektów chłód, bo Włochy miały być krajem, gdzie mieszkań się nie ogrzewa. Być może tak jest wszędzie, lecz poza Chianti Classico. Czasem wręcz nadmierna temperatura stanowiła problem… Toskania to umiejętność smakowania życia bez względu na to, czy jest to życie arystokraty, zwykłego mieszkańca czy kogoś, kto będąc cudzoziemcem, zdecydował się na osiedlenie na tej ziemi. Czas jest nieśpieszny, potrawy proste i tradycyjne, a ich jedzenie staje się celebracją każdej chwili – popijane winem, które smakuje z każdą chwilą lepiej. Praca w toskańskich winnicach jest trudna, ale chyba dzięki poznaniu wartości wysiłku o wiele łatwiej jest mieszkańcom cieszyć się zwykłymi przyjemnościami. Turysta może odczuć smak toskańskiego życia tylko przez chwilę, ale warto – zapewniam.